wtorek, 4 grudnia 2012

Rozdział 9 - Thanks to you, all things are possible

Harry 
Obudziły mnie promienie słońca, które wdarły się przez niezasłonięte okno. Uchyliłem powieki i zorientowałem się, że nie jestem w szpitalu , tylko w naszej sypialni , w naszym łóżku , nago ...Dopiero po chwili do mnie dotarło co wczoraj się wydarzyło . To było zdecydowanie najlepsze przeżycie w moim życiu , i sądzie , że w życiu Louis'ego też . Powoli podniosłem się do pozycji siedzącej , i jęknąłem, czując ból w dole pleców . Półprzytomnym wzrokiem rozejrzałem się dookoła, aż mój wzrok opadł na osobie śpiącej obok mnie. Uśmiechnąłem się szeroko na ten widok. Louis wyglądał tak niewinnie i uroczo, gdy spał. Wtulony był w poduszkę, miał lekko uchylone usta i zaróżowione policzki, a jego włosy tworzyły chaos. Pochyliłem się i ucałowałem go w czoło tak, żeby się nie zbudził. Następnie podniosłem z podłogi bokserki i założyłem je, a następnie po cichu wyszedłem z pokoju. Zszedłem po schodach na dół i wszedłem do kuchni . Jak dawno w niej nie byłem .Oparłem dłonie na blacie, jednocześnie włączyłem czajnik. Otworzyłem lodówkę i wzrokiem obrzuciłem jej zawartość. Uśmiechnąłem się i wyjąłem potrzebne składniki, mając na celu zrobienie jajecznicy. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła siódma, a na dworze panował mrok. No tak, zima. Słońce wstaje o wiele później. Rozgrzałem patelnię i wrzuciłem do niej pokrojony w kostkę bekon. Chwilę później wylądowała tam też drobno posiekana cebulka, pomidory, pieczarki, aż wreszcie same jajka. Gdy wszystko było doprawione i idealnie się podsmażało, dorzuciłem starty ser żółty i powoli mieszałem. W tym samym momencie czajnik dał sygnał, że woda się zagotowała, więc zrobiłem dwa kubki mocnej kawy. Kiedy śniadanie kusiło swoim wyglądem i zapachem, leżąc na drewnianej tacy, wziąłem 2 zapachowe świeczki , które znalazłem w szafce i je zapaliłem . Zabrałem posiłek i zaniosłem do salonu a następnie położyłem tace na stoliku koło ogromnego okna tarasowego . Przysunąłem do niej kanapę, aby obydwa meble były zwrócone przodem do okna. Odsłoniłem firanki i zasłony, by do mieszkania wpadło trochę świeżego powietrza. Chciałbym , abyśmy zjedli śniadanie na tarasie , ale jest zima i jest zimno. Ale na pewno będzie jeszcze nie jedna okazja do zjedzenia śniadania na tarasie ...z moim ukochanym Louisem. Uśmiechnąłem się szeroko na widok swojego dzieła i dumnie ruszyłem do naszej sypialni . Wszedłem i usiadłem na skraju łóżka .
- Louis... - zamruczałem mu do ucha, a następnie złożyłem soczystego buziaka na jego policzku.
- Jeszcze pięć minut - jęknął, a ja zachichotałem. Był taki uroczy.
- Miśku , a myślałem , że po dzisiejszej nocy inaczej się ze mną przywitasz ?!- przygryzłem płatek jego ucha, a spomiędzy warg chłopaka wydobył się pomruk zadowolenia. Dopiero wtedy obrócił się do mnie przodem i spojrzał mi w oczy z słodkim uśmiechem. Nachyliłem się i pocałowałem go delikatnie w usta a on się zarumienił. 
- Hej, słonko - zachichotał półprzytomnym głosem i się przeciągnął ,chwycił mnie za ramiona i przyciągnął do siebie a następnie wpił się w moje usta . Usiadłem na nim okrakiem i zacząłem zachłannie całować . 
- Kocham Cię Harreh - wymruczał i jeszcze raz musnął moje usta. 
- Ja ciebie też . A teraz wstawaj , śniadanie na stole - powiedziałem ciepło, a on spojrzał na mnie zaskoczony.
- Zrobiłeś śniadanie ? - jego głos był pełen fascynacji. Aż poczułem stado motyli w moim brzuchu. - A mi się tak nie chce wstać - jęknął i się uśmiechnął . Od razu wpadłem na genialny pomysł . Kiedy Lou założył swoje bokserki , szybkim ruchem wziąłem go na ręce .
- Pomogę Ci - szepnąłem a on oczywiście zaczął się sprzeciwiać, że jest ciężki i mam go natychmiast postawić, ale puściłem te uwagi mimo uszu. Właśnie niosłem największy skarb swego życia i wcale nie uśmiechało mi się go puszczać. Powoli zszedłem z nim na dół i kazałem mu zamknąć oczy. Wkroczyłem powoli do salonu i usiadłem na sofie , a Louis'ego ułożyłem w pozycji półleżącej, aby był oparty o moje ciało. Ucałowałem go w czoło i pozwoliłem otworzyć oczy. Wykonał moje polecenie, a gdy rozejrzał się dookoła, w jego oczach stanęły łzy. Spojrzał na mnie i bez słowa wpił się w moje usta. Odwzajemniłem pocałunek, głaszcząc go po nagich plecach. Kiedy odsunęliśmy się od siebie, wstał i usiadł obok mnie.
- Jesteś niesamowity, dziękuję - szepnął i rzucił okiem na jedzenie, znajdujące się na stole - Kocham jajecznicę w twoim wykonaniu - szepnął i posłał mi słodki uśmiech . Gdy skończyliśmy jedzenie, odłożyłem talerze, i zabrałem kubki z kawą i podałem mu jeden.
- Wsypałem Ci półtorej łyżeczki cukru , jest dobrze ? Bo z tobą nigdy nic nie wiadomo . Raz pijesz gorzką bo twierdzisz , że jesteś za gruby , a raz dajesz 2 bo twierdzisz , że jesteś za chudy ! - powiedziałem to po czym obydwoje wybuchliśmy śmiechem . 
- Jest idealnie. Ty jesteś idealny, skarbie - szepnął, a ja spojrzałem za okno. Akurat słońce zaczęło wychylać się zza budynków.
- Lou, patrz ! Kocham wschody słońca - wskazałem palcem, a on podążył tam wzrokiem. Obserwowałem, jak na jego twarz wstępuje szeroki uśmiech.
-Tak ja też to kocham. Nie ma nic lepszego.- szepnął, a jego głos był wypełniony uczuciem. Uśmiechnąłem się i ucałowałem go w nos. Siedzieliśmy tak jeszcze chwilę, po czym postanowiliśmy posprzątać. Gdy wspólnie pozmywaliśmy, oczywiście chlapiąc pianą, gdzie popadnie, Louis wpadł na pomysł prysznica. Dobrze wiedziałem, jakby to się skończyło , gdybyśmy wzięli go razem , a że ja nie byłem jeszcze w stanie dostatecznej używalności, wepchnąłem go do łazienki pierwszego. A sam poszedłem wykąpać się na dół . Gdy się wykąpałem poszedłem do sypialni  i poszukałem jakiś ubrań , po czym je założyłem . Położyłem się na łóżko i przymknąłem oczy . Chwilę później usłyszałem otwieranie drzwi i gdy podniosłem powieki, omal nie dostałem zawału. Przede mną stał on, owinięty w pasie ręcznikiem, woda skapywała z jego wilgotnych włosów na klatkę piersiową. Przygryzłem wargi, gdy zakładał czystą bieliznę na ten seksowny tyłeczek. Musiał to zauważyć w lustrze, bo odwrócił się ze złośliwym uśmieszkiem.
- No i na co się tak gapisz ?! - powiedział a ja zachichotałem .
- No jak to na co ?! Na twój seksowny tyłeczek . - powiedziałem z chytrym uśmieszkiem a Lou pokręcił głową .
- Boże , ale ty niewyżyty jesteś . Tylko o jednym myślisz ! -powiedział i ubrał się w niebieskie rurki , a to tego założył białą koszulkę . 
- No - powiedziałem i podszedłem do niego , obejmując go od tyłu . - Myślę tylko o tobie - szepnąłem i dałem mu całusa w policzek . 
- Wiesz , chcę żeby tak było już do końca naszego życia . 
- Jak ? 
- Tak jak teraz . Z tobą . Z moim Harrym , którego kocham nad życie - szepnął a jego głos niebezpiecznie zadrżał. 
- Louis ty płaczesz ? - zapytałem z troską nie mając pojęcia dlaczego mój chłopak się rozpłakał . 
- No co ty ! Ja , nie ma mowy. Jestem na to za stary - powiedział już rozbawionym tonem i się we mnie wtulił . - Po prostu , nie chcę Cię znowu stracić Harreh . Chcę , żebyś był szczęśliwy ...ze mną. - szepnął Lou , jeszcze mocniej się we mnie wtulając . 
- Kochanie , ale ja się nigdzie nie wybieram . Chcę zostać z tobą . Do końca mojego ....naszego życia - powiedziałem i ucałowałem Louis'ego we włosy .  
- Obiecujesz ? - spytał z nadzieją , wpatrując się we mnie tymi swoimi przepięknymi niebieskimi oczkami .
- Obiecuje Louis. Kocham Cię.- szepnąłem i musnąłem jego usta. Ten poranek należał do jednych z najlepszych . Nie kryłem szczęścia , zresztą Louie też nie. Teraz miałem tylko jeden cel w życiu: Sprawić, by on był równie szczęśliwy ze mną.
- No dobra , koniec tych czułości , zbieraj się i jedziemy do galerii handlowej . - powiedział Louis , i klepnął mnie w pośladek, a ja pisnąłem. Zeszliśmy na dół i zaczęliśmy się ubierać . Z racji , że na dworze padał śnieg musieliśmy się dobrze ubrać. Louis poszedł otworzyć garaż a ja miałem na niego czekać . Po paru minutach drzwi się otworzyły.
- Harry , chodź ! - zawołał a ja wyłączyłem telewizor i już po chwili stałem obok niego. - A gdzie twoja czapka ? - spytał nagle, patrząc się na mnie .
- Oj Louie nie jestem małym dzieckiem , żeby nosić czapkę ! - powiedziałem i gdy chciałem już wyjść Lou złapał mnie za nadgarstek i nie umożliwił mi pójście dalej .
- Bierzesz czapkę , albo nigdzie nie jedziemy ! - powiedział poważnym tonem , jednak było można w nim usłyszeć nutkę żartu. 
- Chryste Lou ... Ale po co ? 
- No jak to po co ?! Na dworze jest -10 stopni , a ja nie chcę , żebyś był chory , kotku .- powiedział z troską i podarł swoim kciukiem o mój policzek. 
- Oh Louie jakiś ty kochany - powiedział i się do niego przytuliłem . - No dobra wezmę to czapkę - zachichotałem i wsunąłem na głowę szarą czapkę , która i tak była jesienna. Wyszliśmy i wsiedliśmy do samochodu . To znaczy ja wsiadłem , bo Lou rozmawiał z naszym sąsiadem Crissem . Chryste jak ja go nienawidzę ! Czasami mi się po prostu wydaję , że on zarywa do Louis'ego... Do mojego Louis'ego ! Boże jak tak można ! Lou jest już zajęty , a on ciągle się do niego podlizuje! A czy on w ogóle wie , że ja i Lou jesteśmy razem ? Po dobrych 10 minutach LouLou w końcu przyszedł . 
- Boże co tak długo - powiedziałem trochę szorstko , ale to nie moja wina , że on tak na mnie działa !
- Harry , a ty znowu zaczynasz ?! - powiedział Lou rozbawionym tonem.
- No i co Cię tak śmieszy ? - zapytałem nie mając pojęcia co tak bawi mojego chłopaka.
- Wiesz , kocham kiedy jesteś o mnie zazdrosny - powiedział dumnie patrząc się na mnie . 
- Co ja ...no co ty ja nie jestem o ciebie zazdrosny ! - powiedziałem a Lou popatrzył się na mnie z byka.- No dobra ...jestem o ciebie cholernie zazdrosny ! Ale to tylko dla tego , że wszyscy się tak na ciebie gapią i oblizują wargi ! Wiesz mi to nie jest miłe ! A zwłaszcza wtedy , kiedy idziemy , a jakaś dziewczyna a co gorsza jakiś chłopak gapią się na twój tyłek ! - powiedziałem a Lou zachichotał . 
- Oh Harry ! Jesteś strasznie uroczy gdy próbujesz coś komuś wyjaśnić - powiedział i wytarmosił mój policzek . - Na serio , cholernie gorący jesteś ! A co do mojego tyłka ...przecież oni tylko się na niego gapią , a ty masz go na wyłączność i możesz z nim robić co Ci się żywnie podoba ! - powiedział to a na moją buźkę wtargnął uśmiech . 
- Na serio ...wszystko ? 
- Co tylko chcesz - powiedział i musnął moje usta. Zatrzymaliśmy się na czerwonym świetle , a Lou zbliżył swoją twarz do mojej i wpił się w moje usta . Po kilku minutach oderwaliśmy się od siebie a Lou wpatrywał się we mnie tymi swoimi przepięknymi lazurowymi oczami . On jest cały piękny i idealny . 
- Hazz patrz - szepnął Louie i popatrzył się w lewą stronę . Podążyłem wzrokiem w tamtym kierunku i zobaczyłem starszą panią , która się nam przyglądała . Zachichotałem , ponieważ wyglądała jakby zobaczyła ducha. Lou nie był aż tak dyskretny jak ja i teraz zachodził się ze śmiechu .
Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do galerii handlowej i udaliśmy się do pierwszego butiku , po czym skierowaliśmy się do półek z ciuchami . Ja wybrałem już kilka rzeczy , a Lou dopiero je przymierzał . 
- No Louie , rusz się !  Nie mam całego życia, by czekać, aż zdecydujesz się, czy chcesz koszulkę w odcieniu rubinowym, seledynowym czy..., jak się nazywał trzeci? 
- Amarantowy słonko .A do tego jeszcze się  zastanawiam nad tą w odcieniu sycylijskiej pomarańczy, lub tą w kolorze lazurowym . Jak myślisz ? 
- Jak dla mnie, kotku , to jest po prostu czerwony , jasnozielony , ciemnoróżowy , pomarańczowy i niebieski  . Ale ja to ja. I wziąłbym tę jasno niebieską , bo podkreśla twoje oczy .
- To lazurowy , skarbie - po tych słowach odsunął zasłonę, prezentując się w koszulce, która idealnie opinała jego umięśnioną klatkę piersiową. Uśmiechnąłem się szeroko na jego widok. 
- Sądząc po tym , że ślinisz się na mój widok jeszcze bardziej , niż zwykle , mniemam, iż ta koszulka jest najlepszy, tak ? - zagadnął, puszczając mi oczko. 
- Wcale się nie ślinię! - podniosłem głos i na szczęście nikt nie zwrócił na to uwagi. - Louie, to tylko koszulka, ładnemu we wszystkim ładnie, więc bierz, płać i chodźmy napić się kawy, bo zaraz usnę na stojąco , chociaż piłem już dziś kawę - jęknąłem, a Lou znów zachichotał. Jak powiedziałem, tak zrobiliśmy i teraz szliśmy przez galerię handlową, pijąc pyszne cappuccino i trzymając się za ręce. W Holmes Chapel  nie mógłbym sobie na coś takiego pozwolić. To stosunkowo małe miasto, w którym wszyscy się znają. Zaraz byłaby afera ,wstyd i gadanie . Jedyny syn a gej . 
- Wiesz, co było moim największym marzeniem, gdy tu przyjechałem? - zapytałem, a Lou spojrzał na mnie z zaciekawieniem w oczach. 
- Co takiego ? 
- Móc być sobą, prawdziwym sobą. Spotkać kogoś , zakochać się w nim ze wzajemnością i móc iść z nim za rękę wśród tłumu ludzi. Bez strachu, krępacji, obaw. I wiesz, dzięki tobie, to marzenie właśnie się spełnia . Doskonale wiesz , że byłem w tobie zauroczony jeszcze za nim wyjechałeś. Zawsze chciałem , żeby to było coś więcej . No i nareszcie to się spełniło  - powiedziałem, uśmiechając się szeroko.
- Oh Harry -szepnął Louie, nagle zatrzymując się na środku. - Jesteś aniołem, wiesz ? Kocham Cię i nigdy nie przestanę, pamiętaj o tym, dobrze ? - rzekł spokojnie, a gdy przytaknąłem, on delikatnie musnął moje wargi swoimi. Nagle usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. Czym prędzej wyjąłem telefon z kieszeni i widząc, że to Nialler, szybko odebrałem.
- Cześć Niall , co tam ? -  zapytałem wesoło, jednak po drugiej stronie nie odezwał się radosny głos.
- Masz czelność pytać się mnie co tam ?! Kpisz sobie ze mnie ? - powiedział , a ja byłem w szoku . Że co ?! Co ja mu zrobiłem?
- Niall coś się stało ? - zapytałem mając nadzieję , że to tylko żart . Chwała Bogu , tak się okazało . 
- No pewnie , że się stało ! Nie powiedzieliście nam , że jesteście już w domu . Za pół godziny wpadamy do was , a więc czekajcie ! - powiedział wesoło.
- Niall tylko , że my jesteś...- nie zdążyłem dokończyć , bo Lou wziął mi telefon . 
- Niall , jesteśmy na zakupach , i za jakieś 2 godziny dopiero wrócimy . Musimy coś jeszcze kupić . 
- Co można tyle robić na zakupach ?! No dobra , za 2 godziny u was . 
- Ok , pa - powiedział i oddał mi telefon .
- Lou co mamy jeszcze kupić ? - zapytałem , gdy mój chłopak pociągnął mnie za rękę . 
- No jak to co ?! Musimy coś sobie kupić . Pamiętasz zawsze powtarzałeś , że chciałbyś dostać jakiś naszyjnik czy coś . A więc kupimy sobie naszyjniki !
- Naprawdę ?! 
- No pewnie ! - powiedział , a ja rzuciłem , się mu na szyję . 
- Oh, jesteś kochany Louie . 
- No wiem . - powiedział , i chwilkę później weszliśmy do sklepy jubilerskiego . Po dość długich poszukiwaniach wybraliśmy srebrne naszyjniki , które były dość cieniutkie , ale i tak bardzo ładne . Obydwa miały połowę serduszka , na którym był napis "I love you" , i był on tak jakby 'przecięty na pół ' tak , że pół napisu było na serduszku Louis'ego a druga połowa napisu na moim . Zapłaciliśmy i wyszliśmy . Po drodze wstąpiliśmy jeszcze do kilku sklepów , ponieważ Lou musiał sobie kupić bordowe rurki . Ah ten Louis . Z racji , że uparł się , że mi też musi kupić , wyszło na to, że Louie kupił mi niebieskie i zielone rurki . 
Po 2 godzinach chodzenia po sklepach , postanowiliśmy , że wrócimy , bo za półtorej godziny nasi przyjaciele do nas przyjdą . Czekałem na Louis'ego przed samochodem , ponieważ mój ukochany zapomniał w jednym sklepie torb z zakupami . Po kilku minutach , zobaczyłem idącego Louis'ego , który trzymał ogromnego pluszowego misia . Gdy tylko go zobaczyłem od razu się na niego rzuciłem i mocno przytuliłem. 
- To dla ciebie - powiedział i dał mi misia .
- Jaki śliczny . Ale Lou ..no bo ty bardzo dużo na mnie wydajesz i - nie dokończyłem , bo Louis zatkał mi usta przykładając do nich swój palec . 
- Harry , pieniądze to pieniądze . Nie ważne czy zarabiałbym 1000 funtów czy 500 , i tak bym Ci wszystko kupował , bo jesteś dla mnie najważniejszy .
- Ale ...ktoś może sobie pomyśleć , że ja jestem z tobą tylko dla kasy .
- No to niech sobie myślą . Nie obchodzi mnie zdanie innych . A ty chyba nie jesteś ze mną dla kasy , co ? 
- No pewnie , że nie ! Jestem z tobą , bo Cię kocham , jak nigdy nikogo ! - powiedziałem i wtuliłem się w Louis'ego . Dobrze , że jest ode mnie wyższy * bo mogę się do niego ciągle przytulać , a on będzie mnie obejmować swoim silnym ramieniem . Może to dlatego gdy mnie przytula to czuję się tak bezpiecznie . Wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy do domku .
Po godzinie jazdy , dojechaliśmy do domu . Wzięliśmy zakupy i weszliśmy do domu . Usiedliśmy na kanapie i włączyliśmy TV . Nic specjalnego nie leciało w telewizji , więc postanowiliśmy , że zajmiemy się czymś innym . Gdy chcieliśmy zagrać w kamień , papier i nożyce (tylko to nam przyszło do głowy) nagle ktoś zaczął walić w drzwi. 
- Otwarte - krzyknął Louie i już po chwili do środka weszli nasi kochani przyjaciele , czyli : Zayn , Liam (nie chcę zapeszać ale ta dwójka coraz lepiej się dogaduje i Liam powiedział mi w tajemnicy , że chyba się zauroczył wiadomo w kim , ale nie jest pewny czy to nie coś poważnego ) Niall , Danielle i Lottie . Od razu się na mnie rzucili , a dziewczyny wycałowały mnie w każdą część twarzy, no i oczywiście wytarmosiły moje policzki i poczochrały moje loczki . 
Ten dzień należał do jednych z najlepszych . Siedzieliśmy tak do 1 w nocy . Gdy wszyscy już wyszli , poszliśmy do naszej sypialni i położyliśmy się spać . Ja oczywiście z głową na klatce piersiowej Louis'ego. Obydwoje byliśmy bardzo zmęczeni , bo już po chwili usnęliśmy.

*- Wiadomo , że to Harry jest wyższy od Louis'ego , ale w moim opowiadaniu jest niższy :D



Hej ...no i mamy rozdział 9 . Chciałabym Was 
za niego przeprosić , bo praktycznie nic się w
 nim nie dzieję , i  ogólnie jest do niczego ! Mam
nadzieję , żę kolejny rozdział wyjdzie mi lepiej.
Przynajmniej będę miała więcej czasu na pisanie
bo jestem chora :D Do zobaczenia ;)           
             

   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz