niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 7- When I opened my eyes and you were not there when I thought I was going to die

Tydzień później ...
Harry  
Chlapnięcie. Jakby kropla, która spłynęła na podłogę . A może łza. A raczej łzy , które spływają po moich policzkach od tygodni. Dlaczego mnie opuścił ? Dlaczego nie powiedział mi , że ma dziecko ? Dlaczego... Te pytania nie dawały mi spokoju . Jego już nie ma . Opuścił mnie. Tak bardzo mnie kochał , że nie mógł żyć ze świadomością , że mnie rani ...przynajmniej mi tak napisał . Wysłał mi list pożegnalny . Louis popełnił samobójstwo. Skoczył z mostu .A to wszystko przez Mackenzie ...
Byliśmy razem , byliśmy szczęśliwi aż nagle pojawiła się ona . Wywróciła nasze życie do góry nogami . Louis był w szoku , gdy dowiedział się , że ma dziecko , że musi je wychowywać i , że musi mnie opuścić . A ja ....ja nigdy nie przestanę go kochać , już nigdy nie ułożę sobie życia na nowo , moje serce należy tylko do niego i zostanie tylko z nim .
Siedziałem na zimnych kafelkach w łazience . Po moich policzkach nadal spływały słone łzy . Nie miałem po co żyć . Nie ma Louis'ego nie ma niczego. Nie mogę się pogodzić z tym , że jego już nie ma, że nie będę mógł go znowu przytulić , pocałować , że nie będę mógł po prostu z nim być .Chcę dołączyć do mojego Louis'ego. Wziąłem żyletkę i przejechałem nią po moim nadgarstku . Krew zaczęła spływać a ja czułem jak życie ze mnie uchodzi . Przejechałem jeszcze raz po mojej prawej ręce a następnie po lewej . Czułem , że dłużej nie wytrzymam . Aż stało się to na co tak długo czekałem. Ciemność . Czy umarłem ? Czy jestem już w niebie z moim Louisem ?
Otworzyłem oczy a białe światło przerażająco raziło mnie w oczy. Koło mnie nie było nikogo. Na początku nie wiedziałem co się ze mną stało i gdzie się znajduje . Dopiero po chwili dotarło do mnie , że próbowałem popełnić samobójstwo . Po paru minutach w pokoju pojawiła się pielęgniarka a gdy zobaczyła , że się wybudziłem od razu poszła po doktora . Jedna z pielęgniarek wyciągnęła mi z ust respirator , a druga sprawdzała jakieś tam urządzenia . Lekarz wypytywał się mnie jak się czuję , lecz ja nie mogłem wydusić z siebie ani słowa . Byłem w lekkim szoku ...no i ten sen . Ale czy to w ogóle był sen? Czy może to wydarzyło się naprawdę . W końcu nie było przy mnie Louis'ego . Nagle poczułem , jak słona woda spływa po moich policzkach . Byłem wykończony . Po paru minutach usnąłem .
Obudziłem się 2 godziny później . Moje powieki były ciężkie i nie chciały się otworzyć , lecz po ponownej próbie udało mi się . Gdy tylko je otworzyłem , zobaczyłem jego . Siedział na krześle i wpatrywał się w podłogę . Wyglądał tak ...smutno a zarazem bardzo pociągająco. 
- Louis - powiedziałem szeptem , najczulej jak tyko w tamtej chwili mogłem . Lou od razu podniósł głowę a na jego buzi pojawił się przepiękny uśmiech . 
- Harry , ja ...bo ...ja chciałem Cię przeprosić ...ja ...ja tak bardzo Cię kocham - zaczął się jąkać a ja momentalnie się uśmiechnąłem . 
- Wiem Louis , ja ciebie też kocham i ..to chyba ja powinienem Cię przeprosić .
- Ciii , nic nie mów Harry . Od teraz wszystko się poukłada i będzie jak dawniej ...obiecuje .
- Louis nic nie będzie jak dawniej ...- przerwałem , czując jak łzy napływają do moich oczu , odwróciłem głowę i zacząłem mówić dalej  - No bo, jak ty to sobie wyobrażasz ? Będziesz ty , ja , ona i wasze dziecko !
- Harry ale on nie jest moim synem . Wczoraj odbyła się sprawa w sądzie , i wszystko się wyjaśniło . Ona chciała tylko wyciągnąć ode mnie kasę . Ja nigdy z nią nie spałem ... Harry ja kocham tylko ciebie . 
- Naprawdę ?
- Naprawdę , i obiecuje , że od teraz już nikt ani nic nas nie rozdzieli - szepnął Louis po czym musnął moje usta , a ja odwzajemniłem pocałunek. Po dość długim pocałunku , oderwaliśmy się od siebie a ja uroniłem kilka łez ...łez szczęścia . Mam nadzieję , że od teraz już wszystko będzie dobrze i , że już nikt nie zabierze mi mojego Louis'ego.
- Lou , a więc czy my ...jesteśmy znowu razem ?
- Harry , ja nie przypominam sobie , żebyśmy kiedykolwiek ze sobą zerwali - powiedział żartobliwie , po czym obydwoje wybuchliśmy śmiechem. 
- Głupi jesteś !
- Żebyś wiedział jaki byłem głupi jak byłem mały ! I co wtedy wyprawiałem !
- Wydaje mi się , że wiem - powiedziałem z dumnym uśmiechem na twarzy - Wiesz , najbardziej mi się podobała tak przygoda , w której uciekałeś przed dozorczynią i wdrapałeś się na drzewo , a potem nie mogłeś z niego zejść - wybuchłem śmiechem , a Lou razem ze mną .
- To znaczy , że słyszałeś ?
- Oczywiście , że tak ! I muszę Ci powiedzieć , że jestem zazdrosny o Mary ! - powiedziałem , udając obrażonego .
- Oh marcheweczko ty moja ...ja kocham tylko ciebie ! - powiedział i odgarnął loczki z mojego czoła , a następnie mnie w nie ucałował , potem w nosek a na koniec w usta .
- I tak powinno być - powiedziałem chichocząc . Resztę dnia spędziliśmy głównie na wygłupianiu się i śmianiu . Było tak , jak dawniej. Gdy zegar wybił godzinę 19 bałem się jednego , że Louis musi mnie opuścić . W końcu godziny odwiedzin zaraz się kończą . LouLou leżał ze mną na łóżku , było tak miło , aż nagle do sali wszedł lekarz i Mart .Louis się zerwał i usiadł na skraju łóżka . Ja tylko modliłem się w duchu aby nie kazali iść do domu Louis'emu . 
- Nie martw się Harreh , Louis z tobą zostanie - powiedział lekarz odkładając na miejsce tabliczkę , na której były spisane moje wyniki . 
- Ale naprawdę mogę zostać? - spytał z niedowierzaniem Louis a lekarz tylko skinął głową twierdząco . 
- Tylko , żebyście tu się zachowywali - powiedziała Mary i poczochrała moje loczki . Już ją polubiłem , to naprawdę cudowna kobieta . Louis tyko się do mnie uśmiechnął i ułożył obok mnie . Leżeliśmy tak dobre 5 godzin , po czym  obydwoje usnęliśmy . Obudziłem się około 4 nad ranem ze łzami w oczach . Lou od razu się przebudził i starał się mnie uspokoić . 
- Słonko , co się stało ?
- Bo ...bo mi się śniło , że Cię opuściłem Louis , że się nie wybudziłem i , że ...- nie dokończyłem , bo rozpłakałem się na dobre. 
- Kochanie , ale to był tylko sen ...nie masz się o co bać , już wszystko będzie dobrze . 
- Wiem , ale ja ...nie chcę Cię opuścić . Boję się , że coś się stanie i , że umrę ! - ostatnie zdanie wypowiedziałem ciszej jakbym się czegoś bał .
- Harry nawet tak nie myśl . Lekarze mówili , że już wszystko jest dobrze i , że już nic Ci nie grozi . 
- Przepraszam Lou . 
- Za co ? 
- Za wszystko . Za to , że musiałeś prze ze mnie cierpieć ...przepraszam . 
- Harry daj spokój ! Najważniejsze jest to , że się wybudziłem ! Pamiętaj , że jesteś dla mnie ważniejszy od wszystkiego i nie zależnie od tego co się stanie , ja zawsze będę przy tobie bo Cię kocham .
- Ja ciebie też kocham , najmocniej na świecie - powiedziałem , ścierając łzy z moich policzków - Chodzimy spać - powiedziałem i ułożyłem się  wygodnie na łóżku . Louis zrobił to samo a ja się w niego wtuliłem . Już po chwili usnąłem.
Trzask. Jakby coś upadło . Otworzyłem oczy a obok mnie nie było Louis'ego. Od razu podniosłem się do pozycji siedzącej i zacząłem rozglądać się po pomieszczeniu . Nikogo w nim nie było oprócz mnie . Chciałem wstać z łóżka ale Mary weszła do sali i kazała mi nie wstawać .
- Oh Harry już wstałeś ...I jak się spało ? - spytała poprawiając mi poduszkę.
- Dobrze . A gdzie jest Lou ?
- Nie powiedział Ci ? 
- Czego ? - byłem zdziwiony , Louis mi czegoś nie powiedział ?! 
- Louis musiał pojechać do sądu .
- Ale po co ? - teraz to naprawdę byłem zdziwiony . Louis pojechał do sądu ?! Ale po co ?
- Nie wiem o co chodzi do końca , ale Louis powiedział mi tylko , że jego adwokat do niego dzwonił i , że musi jechać do sądu . 
- Aaa .
- Nie martw się Harreh , Louis Ci na pewno wszystko wyjaśni - powiedziała łagodnie i uśmiechnęła się do mnie . Mary wyszła a ja zostałem sam na sam z moimi myślami . Nie ma co ukrywać , że strasznie się bałem , że coś mogło pójść nie tak . A w dodatku Mary poinformowała mnie , że dzisiaj będę miał robione badania . Oby Louie zdążył... 
Leżałem na moim łóżku cierpliwie czekając na mojego chłopaka . Czekałem na niego jakąś godzinę , na prawdę , coraz bardziej zaczynałem się bać . Po kilkunastu minutach w drzwiach stanął Louie , szczerząc się do mnie jak nigdy . 
- Louis ! - wykrzyczałem i wstałem z łóżka po czym podbiegłem do mojego ukochanego . 
- Hazuś - pisnął Louie po czym mocno mnie uścisnął . 
- Po co pojechałeś do sądu ? - zapytałem go , gdy się od niego oderwałem . 
- Adwokat do mnie dzwonił , powiedział , że ta szmata została skaza na rok pozbawienia wolności . 
- A co z tym małym ? 
- Jego babcia się nim zajmie . A teraz chodź już do łóżka . - powiedział , a ja posłusznie położyłem się na łóżko . 
- A co tam masz ? - spytałem , przyglądając się jakieś paczce . Louis tylko wziął pakunek i mi go podarował .
- To dla ciebie - powiedział LouLou siadając na skraju łóżka . Chwyciłem błyszczącą torbę w moim ulubionym kolorze - różowym . Po chwili wyciągnąłem z niej czarną koszulkę a oczy mi się momentalnie zaświeciły . Zobaczyłem duży napis "Louis" a pod nim dorodne czerwone serduszko . Była prześliczna , popatrzyłem się na Louis'ego , który czuło się uśmiechał . Podziękowałem mu czułym buziakiem w usta. 
- Dziękuje Lou ...a z jakiej to okazji ?
- A czy ja muszę dawać prezent mojemu chłopakowi z jakieś okazji ?! Wiesz mi , od teraz będziesz moim słodkim kociakiem , którego będę rozpieszczać . Pasuje ?
- Ooo nawet nie masz pojęcia jak , kotku - powiedziałem i musnąłem jego usta . Miał to być jedne niewinny całus a przerodził się w namiętny pocałunek . Położyłem się wygodniej na łóżku a Louis usiadł na mnie okrakiem . Zacząłem masować jego plecy , po czym zacząłem zjeżdżać coraz niżej aż zatrzymałem się na jego pośladku , który lekko ścisnąłem . Louis cicho jęknął w moje usta . Wszystko było idealnie , aż nagle do sali weszła Mary .
- Chryste co wy wyprawiacie ! - krzyknęła , miłym tonem i kazała zejść Lou ze mnie . 
- Przepraszam to moja wina - powiedział Louis trochę zawstydzony . 
- Muszę się zgodzić , ale tylko po części . No bo to ja zacząłem całować Louisa , ale to wszystko przez ten prezent no i przez to , że tak długo się nie widzieliśmy - powiedziałem szczerząc się do Mary .
- No dobra chłopaki , ale następnym razem zamknijcie drzwi albo się powstrzymajcie . Bo nie daj Boże wejdzie tu ordynator . 
- Ok , to już się nie powtórzy .
- Trzymam za słowo . A teraz Harry chodź . Musimy iść na badania - gdy tylko to powiedziała mina mi zrzedła . Nie nawiedzę badań . A  z tego co mi wiadomo , będą mi pobierali krew . Boże ratuj ..
- Ale , że to teraz ...tak dzisiaj ...nie da się tego na przykład przełożyć na jutro ?
- Oj Harry , Harry ...Louis mi opowiadał , że boisz się badań ale żeby aż tak ?!
- Louis , czy to prawda ? - spytałem żartobliwie mojego chłopaka .
- No cóż , nie da się tego ukryć Hazz - powiedział Louis , po czym obydwoje wybuchliśmy śmiechem . 
- No już Harry podnoś tyłek i idziemy ! 
- No dobra - wstałem , ale znowu usiadłem krzyżując ręce na piersi .
- Nie idę bez Louis'ego ! - powiedziałem dumnie patrząc się na Mary .
- Naprawdę Harry ?
- Tak .
- Louis ? - spojrzała na Louis'ego , który aktualnie chichrał się pod nosem . 
- Ja z Harrym nawet do piekła ! - powiedział i dał mi całusa w policzek . 
- No to sprawa załatwiona ! - powiedziała wesoło Mary klaszcząc w dłonie . Wstałem z łóżka i skierowałem się do sali , w której miałem mieć robione wszystkie badania . Louis niestety nie mógł tam wejść ze mną . 
Badania trwały jakieś dobre 2 godziny . Chryste co ja tam przeżyłem ...normalnie to było gorsze od tortur ! Wyszedłem z sali i skierowałem się do mojej sali . Na łóżku siedział Lou , a przy nim duży a wręcz ogromny biały miś .
- Louis , wydasz na mnie więcej w jeden tydzień , niż na swoje siostry w jeden dzień ! - powiedziałem chichocząc .
- Dla ciebie wszystko - powiedział i dał mi misia oraz słodkiego całusa . 
- To chyba mój najlepszy dzień od czasu przebudzenia się ! 
- Jakiś ty słodki Harry ! No i jak tam wszystko dobrze ? 
- Tak , lekarze powiedzieli , że wypiszą mnie za jakieś 3 tygodnie . 
- No to super ! - powiedział Louis i mnie mocno przytulił . 
- Louis , dziękuję za misia .
- Od teraz będziesz je dostawać coraz częściej .
- Super ! 
- No to co będziemy robić ? - zapytał Lou odkładając pluszaka na krzesło .
- Zagrajmy w karty ! 
- Ok - powiedział Lou i już po chwili graliśmy w karty , cały czas się śmiejąc . Po kilku rundach znudziło się nam , a więc postanowiliśmy , że pójdziemy na " spacer ". Wyszliśmy na zewnątrz , i skierowaliśmy się w stronę mini parku obok szpitala . Usiedliśmy na ławce , a moja głowa od razu powędrowała na ramię Louis'ego . On natomiast mnie objął i pocałował w czoło. Po czym splótł nasze palce . W tamtej chwili byliśmy jednością .
- Kocham Cię Louis -powiedziałem patrząc się w przepiękne niebiesko - szare oczy Louis'ego.
- Ja ciebie też , ty mój kociaku - powiedział i musnął moje usta . Posiedzieliśmy  tak  jeszcze kilkanaście minut , po czym skierowaliśmy się do budynku . Weszliśmy do sali i usiedliśmy na łóżku . Po dobrych 3 godzinach gadania obydwoje usnęliśmy . 




Jest nareszcie !!! Z samego początku chciałam 
zaznaczyć , że rozdział powstał , dzięki pewnemu 
chłopakowi , który podsunął mi pomysł na rozdział 
7 . Wielkie dzięki Łukasz :D Rozdział uważam za
całkiem fajny ;) Dzięki za nominacje do Libster Awards 
No i do następnego rozdziału :)   


                                           
                 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz